poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Trudne początki...

Przyznam się bez bicia, że moje początki z ćwiczeniami były niezwykle ciężkie. Trudno było mi się zmusić do systematycznego wysiłku, a te wychudzone panie wykonujące z taką łatwością skomplikowane dla mnie ćwiczenia, wcale tego mi nie ułatwiały. Kiedy weźmy na przykład owa atletka rozpływała się z zachwytu nad zaletami wykonywanego wówczas ćwiczenia zapewniając, że po ich wykonaniu moje pośladki będą twarde jak cegły, ja modliłam się żeby wystarczyło mi tchu do końca i oby nie skończyło się to zwlekaniem mnie z podłogi przez całą rodzinę. A kiedy przychodził upragniony koniec, okazywało się , że należy dla lepszego efektu powtórzyć jeszcze 4 serie. Wówczas człowieka opuszczała całkowicie nadzieja na zakończenie tej katorgi. Dlatego zazwyczaj poddawałam się po maksimum 2 powtórzeniach i z żalu, że moja kondycja fizyczna pozostawia wiele do życzenia i ogólnie do niczego się nie nadaje, pozwalałam sobie na coś słodkiego. I takim sposobem po kilku dniach nie widząc efektów (byłby to cud gdybym przy takim obijaniu się cokolwiek schudła) zaprzestawałam ćwiczeń.
 
Moja sylwetka "przed"
Wszystko jednak uległo diametralnej zmianie, gdy poszłam na studia. Oddalona od domu z niewielkimi zdolnościami kulinarnymi, których poziom w skali dziesięciopunktowej plasował się w okolicach 2, zaczęłam chudnąć. Moja sylwetka zmieniła się, nad czym nie ubolewałam, w końcu bowiem kilogramów i centymetrów zaczęło ubywać. Stwierdziłam jednak, że jak już chudnąć to przynajmniej w miarę zdrowo, dlatego zmieniłam sposób żywienia się i zaczęłam się ruszać. Aby nie poddać się tak łatwo jak za pierwszym razem zaangażowałam w to też moje współlokatorki. Zaczęłyśmy biegać i ćwiczyć. I tak zrodziła się ze mnie maniaczka. 

Moja sylwetka "po" 

Niemały wpływ na moją aktywność fizyczną miała także moja siostra. To dzięki zgromadzonemu przez nią zbiorowi przeróżnych zestawów ćwiczeń mogłam rozpocząć pracę nad moją wymarzoną sylwetką. I to wcale nie trenerki z przekazanych mi filmików i blogów były moim motorem napędowym w walce, ale właśnie moja siostra, która z cierpliwością wysłuchała tego nad czym chcę popracować i pomogła mi ułożyć własny zestaw ćwiczeń. Teraz ćwiczę regularnie i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz